czwartek, 8 maja 2014

- XI -

   To się nie działo na prawdę. Nie mogło. Po prostu nie powinno tak być.
Siedziała na kanapie w salonie z zimnym kompresem na czole, starając się ignorować podniesione głosy dwóch mężczyzn, którzy za nic w świecie nie chcieli rozumieć, w jak podłym stanie się znajdowała. W głowie wciąż jej huczało, chociaż zażyła już garść przeciwbólowych tabletek. W ustach nadal czuła posmak żółci, od porannych wymiotów, a jej ciało z trudem odpowiadało na bodźce, jakie wysyłał mózg. Hałas narastał, przez co zazgrzytała zębami. Równie dobrze mogłaby teraz znajdować się na polu, gdzie na jej cześć strzelano by z armat. Jeszcze nigdy nie czuła się tak paskudnie. Zapadła się w kanapę, starając się uniknąć plam słońca, które przedzierało się do pokoju przez źle zasłonięte kotary.
- Naraziłeś ją na niebezpieczeństwo! - Wrzasnął Silas, energicznie wymachując rękami. - Gdyby któryś z wilków Sanguisa cię wtedy zobaczył...
- Pomyślałby, że jestem kolejnym wampirem, który szuka darmowej przekąski i korzysta z okazji. - Prychnął Noctis, krzyżując ręce na piersi.
   Od dobrych kilkunastu minut obrzucali się najróżniejszymi wyzwiskami, wytykając sobie swoje błędy. Shelle zerknęła na nich spod przymrużonych powiek. W jej dziecięcych marzeniach zawsze pojawiali się dwaj przystojni mężczyźni, którzy walczyli o jej względy, a ona nigdy nie mogła się zdecydować, którego z nich wybrać. Dorosłe życie było skomplikowane, a jej bardziej pokopane.
- Pragnę wam przypomnieć, że nadal tu jestem i cierpię... - jęknęła, obrzucając ich groźnym spojrzeniem.
   Żaden z nich nie zareagował na jej słowa. Silas zrobił kilka kroków w stronę wampira, zaciskając mocno pięści. Noctis ani drgnął. Nadal stał oparty plecami o ścianę, ale jego obsydianowe oczy uważnie śledziły każdy ruch nekromanty.
- Zostawiliście ją bez żadnej ochrony. Gdybym jej nie obserwował i nie zjawił się na czas, mielibyście zgwałconą i skatowaną kobietę w swoich szeregach. - Ciągnął Noctis, nie przejmując się groźnym wyrazem twarzy Silasa. - Żadnego z wilków twojego pana tam nie było. Nawet w okolicy. Co ciekawsze, w promieniu pół kilometra, nie licząc klubu, nie było żadnego wilkołaka. To powinno dać wam do myślenia.
   Mężczyzna zatrzymał się w pół kroku, przechylając lekko głową. Zawsze tak robił, kiedy nad czymś intensywnie myślał. Shelle jedynie wywróciła oczami, czego od razu pożałowała. Ból eksplodował w centrum jej głowy, wyciskając jej z ust jęk.
- To niemożliwe. - Nekromanta pokręcił z niedowierzaniem głową. - Sanguis przy mnie wysłał cały samochód wilków, by zajęli się Ammonem, a Shelle odwieźli do domu. Byłem z nim przez cały czas. Nie był w stanie tego odwołać, a przynajmniej tak, bym tego nie zauważył.
- W takim razie ktoś was sabotuje.
- Sanguis selektywnie dobiera sobie wilki. Jest ostrożny i skrupulatny. Każdy, kto zasila jego szeregi składa najpierw przysięgę Alfie i stadu. Nie jest tak prosto ją złamać.
- Ale na pewno można ją w jakiś sposób obejść, jak każdą przysięgę. - Wampir machnął ręką, jakby odganiał się od natrętnego owada. - Czy ty i Shelle jakąś składaliście?
- Nie. Nigdy nie będziemy należeć do stada, więc to mijałoby się z celem.
- Więc równie dobrze to ty mogłeś to wszystko zaaranżować.
   To ostatnie zdanie zawisło na długo w powietrzu. Mężczyźni nadal patrzyli na siebie, a ich oczy błyszczały. Zrzucanie na siebie winy było jedynie stratą czasu, czego najwyraźniej nie rozumieli. Lub po prostu się tym nie przejmowali. Męskie walki terytorialne powinny być zakazane. Nic dziwnego, że na świecie wiecznie dochodziło do wojen.
- Pracuję z nią. - Silas cedził słowa przez zaciśnięte zęby. - Nie naraziłbym jej życia. Ale, o ile dobrze pamiętam, to ty nasłałeś na nią zombie.
- Owszem. - Wampir pokiwał głową. - Jestem potężny, ale nie na tyle, by zarządzać watahą wilków. Żaden z tych psów nigdy nie współpracował w żadnym stopniu z moim gatunkiem. Wątpię, by jakikolwiek wampir, nawet bardzo stary, był w stanie okiełznać i usidlić Dziecko Księżyca.
- To nie zmienia faktu...
- To wszystko zmienia. - Przerwał mu Noctis, odpychając się od ściany. - Kiedy doszliśmy z Shelle do porozumienia, zaniechałem wszelkich prób zastraszenia jej. Jeśli jeszcze nie zauważyłeś, jestem po waszej stronie.
- Wampirom nie wolno ufać. - Stwierdził stanowczo Silas, nerwowo przestępując z nogi na nogę. Z języka jego ciała wyczytała, że obawiał się jej nowego kompana. Ciekawiło ją, dlaczego. - Pogrywacie w dziwne gierki i nie potraficie być lojalni nawet względem swoich stwórców, a co dopiero ludzi.
- Ty nie jesteś człowiekiem.
- Oczywiście, że jestem! Tylko lepiej uzdolnionym.
   Noctis prychnął pod nosem i ruszył w jej stronę. Obserwowała go spod przymrużonych powiek. Powoli zdjął jej z czoła kompres i ponownie zamoczył go w misce z lodowatą wodą. Kiedy położył go z powrotem na jej czoło, jęknęła z ulgą. Może wcale nie był taki zły skoro się o nią troszczył. Albo najzwyczajniej w świecie miał w tym swój interes. Mimo wszystko, była mu cholernie wdzięczna. Odkąd w jej domu pojawił się Silas, choć wyraźnie zabroniła mu tego, wampir nie opuszczał jej na krok i nie dopuszczał do niej nekromanty. Kiedy próbował się zbliżyć, Noctis zagradzał mu drogę i syczał ostrzegawczo. Musiała przyznać, że cieszył ją taki obrót spraw. Nie chciała, by nekromanta ją dotykał nawet, jeśli miałby tylko zmienić jej okład. Miała dość jego obecności - nie ważne czy w domu czy w swojej głowie.
- Czy teraz, z łaski swojej, zamkniecie w końcu jadaczki i pozwolicie mi w spokoju wykitować? - Rzuciła oschłym głosem, zapadając się głębiej w poduszki. - Głowa mi pęka od waszego pieprzenia. Wyjdźcie na zewnątrz, jeśli chcecie dalej skakać sobie do gardeł.
- Czymkolwiek ten wilkołak cię nafaszerował, definitywnie znika to z twojego ciała. - Noctis uśmiechnął się szeroko, błyskając kłami. Na ten widok wstrząsnął nią dreszcz. - Znów jesteś sobą.
   Uniosła wymownie brwi.
- A nie byłam? - Zapytała.
   Kiedy pokręcił z uśmiechem głową, cofnęła się myślami do tamtych chwil. Niewiele z tego pamiętała. Miała jedynie kilka przebłysków świadomości, głównie jak wymiotowała.
- Byłaś uroczą, kokieteryjną i napaloną kobietą. - Wzruszył ramionami na widok jej miny. - Najwidoczniej to świństwo zabiło w tobie sukę. I z jednej strony żałuję, że nie znam składu ani nazwy tego narkotyku. Podawałbym ci go w kawie.
   Uśmiechnęła się szeroko.
- Zanotowałam w pamięci, by nigdy nie przyjmować od ciebie żadnego napoju. - Zamknęła oczy. - Czy to nigdy nie minie? Mam ochotę wywlec tego wilka z piwnicy i przemeblować mu twarz, ale boję się, że nie jestem w stanie stać samodzielnie na nogach.
- Macie wilka w piwnicy? - Silas wyglądał tak, jakby ktoś zdzielił go porządnie w twarz. I to za nic. - Ammona?
- Nie, pierwszego lepszego, który chodził po ulicy. - Prychnął wampir, wstając z kanapy. - Oczywiście, że Ammona.
- To bardzo niedobrze. - Nekromanta przysiadł na skraju fotelu, kręcąc energicznie głową. - Wszystko się wyda. Jeśli go teraz zabijemy, Sanguis będzie wściekły. Nie możemy go też oddać w jego łapy, bo dowie się o tobie, szablozębny.
- Już się tym zająłem. Wyczyściłem mu część pamięci i dodałem kilka nierealnych wspomnień. Według niego, wyszedł z Shelle na parking i próbował swoich sztuczek, ale mimo podania jej tak silnego narkotyku, była cholernie szybka i sprawna. Poradziła z nim sobie. Kolejne wspomnienia zaczną się dopiero w drodze do Alfy, o ile się ocknie.
- W mojej głowie też grzebałeś? - Odezwała się nagle Shelle, siadając prosto na kanapie. Strach szeroko otworzył jej oczy. - Zrobiłeś coś, czego nie powinnam pamiętać, i dlatego mam zaniki?
   Ku jej zdziwieniu, wampir roześmiał się głośno. Jego śmiech był przyjemnym, wiosennych tchnieniem wiatru, który otulił jej nagie ramiona. Powstrzymała się od głośnego westchnięcia.
- Luki w twojej pamięci to wynik narkotyku, a nie moje sztuczki. Poza tym, nie wchodzę tam, gdzie mnie nie zapraszają. - Jego obsydianowe oczy zamigotały przyjaźnie. Najwyraźniej próbował coś zasugerować. Chyba nie pamiętała czegoś bardzo ważnego. - Zauważ jednak, że nadal nie działa twoja empatyczna część.
   Dopiero, kiedy o tym wspomniał dotarło do niej, że to prawda. Nie wyczuwała ich emocji. I całe szczęście, bo wystarczająco męczyła się z własnymi. Cokolwiek jej wtedy zrobił, była mu za to wdzięczna. Nawet, jeśli w przyszłości miała ponieść tego konsekwencje. Silas podszedł do niej, nie zwracając uwagi na ostrzegawcze syczenie wampira. Popatrzyła na nich obu i uśmiechnęła się szeroko. Milo było obserwować walkę o nią, a nie z nią. Nekromanta spojrzał jej w oczy, jakby chciał coś z nich wyczytać, a później przeniósł swoje groźne spojrzenie na wampira i zmrużył oczy.
- Co jej zrobiłeś? - Warknął, odsuwając na bok nogą mały stolik do kawy, by utorować sobie drogę do mężczyzny.
- To, czego ty nie umiałeś, kiedy wdarłeś się do jej delikatnego umysłu i obudziłeś tę część, która z jakiegoś niewiadomego dla mnie powodu, została zapieczętowana wiele lat temu. - Noctis wzruszył ramionami i elegancko opadł na fotel. - Nie baw się telepatią, jeśli nie umiesz z niej porządnie korzystać. Narobisz więcej szkód niż to warte.
   Kompres opadł na jej kolana z głośnym plaśnięciem, kiedy gwałtownie się wyprostowała. Koc, którym do tej pory okrywała swoje nogi, zsunął się na podłogę. Na szczęście za duża, czarna koszulka zasłaniała jej uda i majtki. Nie zwróciła na to najmniejszej uwagi. Wpatrywała się oszołomiona w wampira, jakby zobaczyła go po raz pierwszy w życiu. Głowa znów zapulsowała bólem, ale udało jej się go zignorować.
- O czym ty mówisz, do jasnej cholery? - Miała ochotę siłą wydusić z niego jakiekolwiek informacje, chociaż dobrze wiedziała, że nie musiała się do tego posuwać. Jednak w tym momencie potrzebowała kogoś lub coś stłuc, żeby wyładować kumulującą się w niej od dłuższego czasu frustrację.
- Możesz tego nie pamiętać, ale najprawdopodobniej ktoś zablokował twoje parapsychiczne zdolności, kiedy jeszcze byłaś dzieckiem. - Wzruszył ramionami, jakby była to nic nie warta uwaga. - Sama zdecyduj, czy powinnaś tego kogoś za to przeklinać czy mu dziękować. Empatia jest jednym z twoich talentów.
- Jednym z wielu? - Dopytywała, łamiącym się głosem. - Co masz na myśli?
- To, że może ich być więcej. Ta część umysłu, która odpowiada za magiczne lub parapsychiczne talenty jest u ciebie nad wyraz aktywna. - Uśmiechnął się do niej pocieszająco. - Nie musi to jednak oznaczać, że nagle wszystko do ciebie wróci i zaczniesz rozmawiać ze zmarłymi albo czytać innym w myślach. Równie dobrze empatia może być jedynym darem, który się w tobie uaktywni, a reszta nadal będzie uśpiona.
- To nie może być prawda... - Shelle ukryła twarz w dłoniach i podkuliła pod siebie nogi. - Miałam być normalna.
   Noctis prychnął, wstając gwałtownie z fotela. Obrzucił ją ostrym spojrzeniem, jakby właśnie go obraziła.
- Wy, ludzie, macie pokręcone wyznaczniki wartości. - Wysyczał, zaciskając dłonie w pięści. - To, co dla innych jest bezcennym darem, dla was jest utrapieniem, pozbawiającym was człowieczeństwa i normalności. Nic więc dziwnego, że mordujecie siebie na wzajem, wykrzykując te wszystkie brednie o czarownicach, bogach i diabłach.
   Przez chwilę mierzyli się ostrymi spojrzeniami. Silas wodził między nimi wzrokiem. W końcu wampir ustąpił i wyszedł z salonu. Shelle z powrotem opadła na kanapę, kładąc zdrową rękę na oczy. Miała dosyć nienormalności, która szerzyła się wokół niej jak zaraza, odkąd zgodziła się pracować dla Sanguisa. Jęknęła zrezygnowana, kiedy przypomniała sobie o wieczornym spotkaniu z szefem. Nie miała na to siły i chociaż jeden wieczór chciała spędzić samotnie w domu.
- Jak tylko słońce zacznie zachodzić, pojedziemy do Alfy. - Oświadczyła stanowczo, wpatrując się w sufit. - Dostarczymy mu Ammona, odmówię spotkania, na które się wczoraj zgodziłam i wrócę do domu. - Posłała mu ostre spojrzenie. - Bez ciebie. Nadal jestem na ciebie wściekła i nie chcę cię tutaj.
- Potrzebujesz mnie, zwłaszcza teraz, kiedy kręci się wokół ciebie ta pijawka. - Silas przysiadł na fotelu obok, wbijając w nią poważne spojrzenie.
- Mam świetny słuch, Trupia Główko. - Krzyknął Noctis, zapewne z kuchni.
    Po chwili do nozdrzy Shelle dotarł zapach świeżo parzonej kawy. Ślinka napłynęła jej do ust. O tak, najwidoczniej jej organizm potrzebował dużej dawki kofeiny. Wątpiła, by była wstanie wyjść na taras, by zapalić. Tym razem musiała to sobie odpuścić. Zerknęła tęsknie na balkonowe drzwi i zmarszczyła w zamyśleniu czoło. Był środek dnia. Słońce niemalże wypalało suchą już trawę, rozlewając plamy swojej ognistej poświaty. Przeniosła spojrzenie na Silasa, który najwyraźniej nadążał za jej tokiem rozumowania, bo tylko wzruszył ramionami. Kiedy Noctis wszedł do salonu z największym kubkiem kawy, jaki miała w domu, szybko przeniosła wzrok na niego. Patrzyła jak z gracją przeciska się między sztywnymi kolanami Silasa, a szklanym stolikiem do kawy, by po chwili bezszelestnie przysiąść na skraju kanapy tuż obok niej. Nawet, kiedy podał jej kubek i popatrzył na nią zatroskany, nie przestawała mu się przyglądać. W końcu uśmiechnął się lekko i poklepał pocieszająco po zaciśniętej na kubku dłoni.
- Pytaj, inaczej ciekawość zeżre cię od środka. - Zażartował.
   Upiła łyk gorzkiego napoju i westchnęła ciężko, przymykając oczy. To była najlepsza kawa z ekspresu, jaką kiedykolwiek piła. Bez cukru i śmietanki. Czarny szatan, którego tak kochała. Ale dodał do niej coś, co delikatnie zmieniało jej smak i sprawiało, że była delikatniejsza, choć nadal tak samo mocna. Zaciągnęła się jej aromatem i od razu poczuła się lepiej. Kawa była najlepszym lekarstwem. Dlaczego o tym nie pomyślała wcześniej? Nie leżałaby niczym zwłoki na kanapie przez pół dnia.
- Jakim cudem poruszasz się za dnia? - Zapytała w końcu, zmuszając się do otwarcia oczu, co okazało się nie być najlepszym pomysłem. Od razu zatonęła w cieple jego obsydianowych tęczówek.
- Jestem starym wampirem, Shelle. - Odpowiedział, dokładnie ważąc słowa. - To jest sztuczka, którą zapewniają jedynie przeżyte stulecia. Tolerancję na słońce trzeba wyćwiczyć.
- To ile ty właściwie masz lat?
- Wystarczająco wiele, by poruszać się za dnia, ale nadal zbyt mało, by samemu być sobie panem. - Znów poklepał ją przyjaźnie po dłoni, ale tym razem w jego oczach coś zamigotało.
   Mogłaby siedzieć w tej plamie słońca, która jakimś cudem ją oblewała, i wpatrywać się w jego oczy w nieskończoność. Chociaż nie wyczuwała jego aury, czuła się w jego towarzystwie naturalnie i tak... bezpiecznie, co w pewnym sensie ją troszkę przerażało. Jak można czuć się bezpiecznie przy wampirze, kiedy jest się człowiekiem? One pożywiały się ludzką krwią, czasem zabijały dla zabawy, tworzyły haremy niewolników tylko po to, by mieć przekąski pod ręką. Były przerażającymi i krwiożerczymi bestiami, a mimo to, czuła się przy nim niewiarygodnie dobrze. Powietrze między nimi było naelektryzowane. Niemalże słyszała przeskakujące ogniki między ich więzią. Westchnęła cicho, wspominając z jaką pasją odwzajemniał jej pocałunki. To nie był wymysł jej wyobraźni, chociaż od samego rana próbowała sobie to wmówić. To się działo na prawdę i dlatego Noctis uśmiechał się tak tajemniczo.
- Pożywiasz się nią? - Głos Silasa wyrwał ją z wampirycznego transu. Zamrugała. - Ty sukinsynie...
   Nim zdążyła zareagować, nekromanta sprawnym ruchem odsunął na bok stolik i rzucił się na wampira z pięściami. Wrzasnęła, próbując zmusić swoje ciało do poderwania się z kanapy. Z kubkiem w ręku pociągnęła Silasa za ramię, starając się oderwać go od koszuli Noctisa. Ten, najwyraźniej niewzruszony, stał na środku pokoju z podniesionymi do góry rękami, wciąż kpiąco się uśmiechając. Zapewne właśnie ten uśmiech sprowokował Silasa, chociaż tak do końca nie rozumiała dlaczego.
- Zrób to jeszcze raz, a do Alfy pojedziesz w kawałkach. - Zagroziła mu, patrząc prosto w oczy. - Nie chcę tu pokazów siły i władzy. - Zerknęła przez ramię na wampira. - A ty zmaż z twarzy ten głupi uśmiech, bo zrobię to osobiście.
   Przestał się uśmiechać, chociaż wciąż wyglądał na szczerze rozbawionego. Jego oczy nadal błyszczały. Shelle odgarnęła z twarzy włosy i z głośnym westchnieniem odstawiła stolik na swoje miejsce. Po dużej dawce kofeiny czuła się o wiele lepiej. Postanowiła skorzystać z nagłego przypływu siły.
- Idę doprowadzić się do porządku. - Oznajmiła. - Ma być spokój. Mój dom jest Szwajcarią. Nie chcę tu żadnych sporów, inaczej się pożegnamy raz na zawsze, dotarło?
   Oboje pokiwali głowami. Prychnęła, obrzucając ich groźnym spojrzeniem, wcisnęła Silasowi do połowy opróżniony kubek z kawą w ręce i wyszła z salonu. Zamknęła się w łazience i oparła plecami o drzwi, przymykając oczy. Jeśli chcieli się pozabijać, nie miała nic przeciwko temu. Wolałaby jednak, gdyby nie robili tego w jej domu.
   Z myślami pędzącymi pospiesznie przez jej głowę, weszła pod prysznic i pozwoliła sobie zapomnieć o całym świecie.

________________________________________
Tak, wiem. Obiecałam rozdział pod koniec kwietnia, a mamy maj. Urlop na mazurach mi się troszkę przedłużył, poleniuchowałam i nie za bardzo miałam kiedy przysiąść do rozdziału. Ale już nadrabiam zaległości ^^ 
W połowie miesiąca pojawi się kolejny - jeszcze pomyślę nad tym, kiedy "połowa" będzie mi najbardziej pasowała :P

4 komentarze:

  1. Nie wychodzę z podziwu, jak można tak szybko pisać. Czy tylko ja jestem takim leniem?...

    Aach! Też zawsze chciałam, żeby panowie się o mnie bili... A która z nas nie chciała? :D
    Ja osobiście kibicuję panu z kłami. Tak, tak.

    Już nie będę pisać o pierogach, nie martw się.

    Swoją drogą, patrząc na obrazek z prawej, jakoś nie mogę się skupić do końca na czytaniu. Yhym. Jakiś taki niezbyt ciepły...

    Oczekuję na dalszą część. I żeby się pobili, o!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Vessna właśnie chodziło o to, że nie miał być ciepły. To znaczy ... ten obrazek z boku xD Jedyny, jaki znalazłam, pasujący do mojej koncepcji :D

      I pewnie nie jesteś leniem (no, może takim malutkim xD) tylko ja napisałam kilka rozdziałów do przodu, kiedy miałam wenę, więc teraz tylko odpalam, czytam, sprawdzam, poprawiam i KLIK! Wstawione :D

      Usuń
    2. Nawet by mi się nie zamarzyło pisać do przodu. Nigdy mi się chyba jeszcze nie zdarzyło. A szkoda :D.

      Usuń
  2. A ja czemu nic nie wiem o nowym rozdziale? No czemu? :D
    Bardzo mi się to podoba, oj bardzo. Lubię bójki i zabijanie. A jak się jeszcze wyzywają od skurwysynów? Malinka <3

    OdpowiedzUsuń