niedziela, 15 grudnia 2013

- V -

   Gin, jak wiele innych rodzajów alkoholu, miał jedno główne zadanie : wyłączenie z życia. W dużej dawce uśmierzał ból, ten fizyczny i psychiczny, a w nadmiarze prowadził do całkowitego zapomnienia. Przynajmniej na chwilę. Marzyła o tym, by zapomnieć o wielu rzeczach, by wyłączyć się z życia na kilka chwil. Mimo kuszącej wizji spokoju i głębokiego snu, nawet po niego nie sięgnęła. Lodówkę zamknęła szybciej niż ją w ogóle otworzyła i tym sposobem wstała razem z letnim słońcem.
   Gdy tylko pierwsze ciepłe promienie wpadły do jej pokoju przez szeroko otwarte okno, gwałtownie otworzyła oczy i zerwała się z łóżka. Wiedziała, że od spotkania z wilkołakiem dzieli ją kilka spokojnych godzin, jednak nie opuszczało jej poczucie, że mogą to być jej ostatnie godziny. Nie chciała ich spędzić bezczynnie w łóżku. Wzięła długi, gorący prysznic, chcąc się pozbyć nadmiaru stresu. W końcu stanęła w sypialni przed wielką szafą i zwiesiła głowę. Woda wciąż kapała z koniuszków jej włosów na plecy i drewnianą podłogę, a niedbale zawiązany na ciele ręcznik, zsuwał się z niej z każdym ruchem. Szafa, choć wyładowana po brzegi ubraniami, nagle okazała się być strasznie pusta. Nie miała w niej nic, co mogłaby włożyć na spotkanie z Sanguisem, by wyglądać dobrze i profesjonalnie. Same jeansowe spodnie, ogrodniczki, flanelowe i bawełniane koszule w kratę, w których kochała chodzić, a także koszulki na ramiączka i krótki rękaw. Przez chwilę tępo wpatrywała się w poukładane ubrania, po czym zaczęła je wszystkie wyrzucać na podłogę. Gdzieś przecież powinna mieć coś, co pasowałoby na taki dzień. Problem polegał na tym, że nigdy nie chodziła na rozmowy kwalifikacyjne. Pracodawcy albo sami do niej przychodzili albo kontaktowali się z nią przez internet. Dlaczego wcześniej nie pomyślała o zakupach? Teraz było na to stanowczo za późno. Nie zdążyłaby nawet dojechać do centrum miasta i wrócić, za nim przyjedzie po nią Silas, a co dopiero zrobić zakupy. 
   Wyciągnęła kilka wieszaków i odrzuciła je na łóżko, klnąc pod nosem. Nic. Nagle nic do siebie nie pasowało. Przez chwilę nawet pomyślała, by założyć na siebie to, w czym chodziła na co dzień i w czym czuła się najlepiej. Odgoniła jednak od siebie tę myśl i, z jękiem, oparła czoło o drzwi szafy. Gorzej być nie mogło.
- Na Nocturnusa, przeszło u ciebie tornado? - Odezwał się Silas, stając w drzwiach jej sypialni.
   Myliła się. Mogło być gorzej, o czym świadczyła jego obecność. Miała nadzieję, że przyjedzie dużo później, kiedy już będzie gotowa do drogi. Nie chciała, by widział ją w takim stanie, ale w tym momencie nie miało to już żadnego znaczenia. Nawet na niego nie spojrzała. Nie musiała. Wiedziała, że stał w progu z cierpkim uśmiechem na ustach i miną mówiącą : "Poproś mnie o pomoc". Za cholerę. Zagryzła wargę.
- Tajfun, - sprostowała, przymykając powieki. - I jeszcze nie odszedł, więc uważaj, by w ciebie nie uderzył.
   Zaśmiał się cicho.
- Przestań się nad sobą użalać, weź się w garść i chodź do salonu, - polecił, po czym się oddalił.
   W pierwszej chwili chciała kazać mu się wypchać, jednak szybko wrócił jej rozum. Cokolwiek by sobie wmawiała, jego pomoc w tym momencie była dla niej niezbędna. I nieoceniona. Westchnęła ciężko i powędrowała za nim do salonu. Zastała go leżącego na skórzanej kanapie, z nogami w ciężkich, czarnych buciorach, założonymi na szklany stolik. Powstrzymała się od chęci rzucenia w niego czymś ciężkim, ale za to obdarowała go najchłodniejszym i najbardziej wymownym spojrzeniem, na jakie ją było w tej chwili stać. Oczywiście Silas ją zignorował. Jak zawsze zresztą. Jego chłodne i oceniające spojrzenie omiotło ją całą. Miała wrażenie, że ma w oczach rentgen. Czuła się naga, choć nadal owinięta była ręcznikiem. Co prawda pod nim miała jedynie bieliznę, ale wiedziała, że mężczyzna nie raz widział już nagą kobietę i jej ciało, choćby prawie nagie, nie zrobiłoby na nim żadnego wrażenia. Starała się więc nie myśleć o lustrujących ją ciemnych oczach. Podparła się pod boki, lekko przekrzywiając głowę.
- Pogratuluj mi geniuszu. - Odezwał się w końcu, posyłając jej lekki uśmiech. - Wiedziałem, że nie będziesz miała w czym pokazać się Sanguisowi. A zbyt dobrze znam jego gust. Postanowiłem podrzucić ci kilka rzeczy za nim całkowicie położysz naszą misję swoim kowbojskim wyglądem.
   Zmełła w ustach przekleństwo. Uwielbiała swój kowbojski styl. Czasami, pod osłoną nocy, marzyła, by jakimś cudem cofnąć się w czasie i być jednym z rewolwerowców na Dzikim Zachodzie. Stałaby wtedy ponad prawem i nikt, zwłaszcza Silas, nie mówiłby jej jak ma wyglądać ani jak powinna się zachowywać. A gdyby nawet spróbował, posłałaby mu kulkę w czoło, najlepiej z bliska, i śmiałaby się w głos patrząc, jak jego mózg, a raczej jego cząstki, poniewierają się po ścianach, podłodze, a nawet suficie. Marzenie to jednak było tak dalekie i tak niemożliwe, że jeszcze bardziej spochmurniała, co nie uszło jego uwadze.
- Kiedy już przestaniesz zabijać mnie w swojej głowie na tysiąc sposobów, przymierz to, co ci przywiozłem. - Przeciągnął się niczym kot, aż strzeliły mu kości. - Pudełko leży na komodzie za twoimi plecami. Rusz się, nie mamy całego dnia.
   Zabiła go w głowie jeszcze raz i zerknęła na zegarek. Dochodziła ósma. Mieli jeszcze sporo czasu, a mimo to, czuła na karku zimny oddech śmierci. Może to wcale nie był jej dzień? Zrezygnowana sięgnęła po brązowy, płaski karton i udała się z nim do sypialni. Zatrzasnęła za sobą drzwi, dziękując wszelkim możliwym bogom za to, że Silas miał swoje zasady, których przestrzegał. Jedną z nich był zakaz wejścia do sypialni. Nigdy nie przekraczał jej progu, zawsze stawał w drzwiach, gdy tam przed nim uciekała. Kiedy zapytała go dlaczego, odpowiedział jedynie tajemniczym uśmiechem. Później napomknął coś o zaproszeniu do sypialni. Za nim pojęła, o co mu tak na prawdę chodziło, znów zniknął, śmiejąc się przy tym w głos.
Otrząsnęła się z myśli i rzuciła karton na łóżko. Wcale nie miała ochoty zakładać tego, co jej przywiózł, jednak wiedziała, że nie miała innego wyjścia, jeśli chciała wyglądać w miarę dobrze na spotkaniu. Oczyma wyobraźni widziała lateksowy komplet z wycięciami tak głębokimi, że zakręciło jej się w głowie na samą myśl. Otrząsnęła się jednak i szybko otworzyła pudełko. Z ust wyrwał jej się cichy jęk zawodu. Spodziewała się czegoś na prawdę wyuzdanego, w czym mogłaby wyglądać seksownie i co mogło dać jej powód do wytrząsania się nad nekromantą. Zamiast tego w kartonie spoczywały czarne, lateksowe legginsy, zwykła bawełniana koszulka na ramiączka, czarny pas nabijany ćwiekami i buty. Buty, które ją przeraziły. Ot zwykłe szpilki, czarne, z lekkim czubkiem, ale na tak wysokim obcasie, że krzyknęła. Silas zjawił się chwilę później. Stanął w drzwiach i skrzyżował ręce na piersi, rzucając jej pytające spojrzenie.
- Coś ci się nie podoba? - Zapytał.
Shelle podniosła dwoma palcami but i zamachała nim, zdenerwowana.
- Nie pójdę w czymś takim, - stwierdziła stanowczo. - Będę w tym wyglądała jak pierwsza lepsza dziwka z Main Street. Nigdy w życiu.
   Silas pokręcił lekko głową.
- To tylko but na obcasie, a nie kurwobieg po kolana. Nie zachowuj się jak dziecko. Kobiety chodzą na obcasach. To optycznie wydłuża ich nogi i sprawia, że poruszają się z pewną gracją.
   Cisnęła w niego butem, jednak zdążył się uchylić. But wylądował na korytarzu z głośnym trzaskiem.
- Powiedziałam : nie. - Odruchowo związała mokre włosy w ciasny koczek, piorunując go spojrzeniem. - Nawet nie potrafię w nich chodzić! Na dzień dobry skręcę sobie kostkę albo niechcący zabiję jakiegoś przechodnia, przewracając się na niego. Założę swoje buty. Bez dyskusji.
- I będziesz wyglądała jak punk'ówa z przedmieścia, a nie seksowna zabójczyni. - Wzruszył ramionami. - Jak sobie chcesz. Tylko później nie miej do mnie pretensji, jeśli będę musiał wywieźć cię do lasu i zastrzelić.
   Tym razem to ona szeroko się uśmiechnęła.
- Wątpię, by Sanguis kazał zabić mnie w ten sposób. Ma w kieszeni całe miasto. Równie dobrze mógłby zastrzelić mnie na środku swojego podwórka przy świadkach, a i tak upozorowano by wypadek. - Westchnęła ciężko. - Buty założę swoje, dobrze?
- Niech ci będzie. - Odwrócił się na pięcie i zniknął w salonie.
   Zmarszczyła lekko brwi. Zdecydowanie za szybko się zgodził. To było do niego niepodobne. Tłumaczyła sobie to jednak nerwami. Co jak co, ale jeśli jej nie uda się zaskarbić sobie przychylność Sanguisa, Silas także będzie miał problemy. Popadnie w niełaskę i takie tam. A może nawet zginie. Kiedy o tym pomyślała, przeszedł ją zimny dreszcz. Nie przepadała za nim, ale nie życzyła mu źle, pomijając chwile, w których sama miała ochotę go rozszarpać. Pocieszające było jednak to, że jeśli nawet odpowiadałby za nią głową, a jej by się nie powiodło, nie pożyłaby na tyle długo, by mieć jakiekolwiek wyrzuty sumienia, gdyby jednak coś mu się stało. Zrzuciła więc ręcznik na podłogę i sięgnęła po ubrania. Jednak Silas miał dobry gust i oko, jeśli chodziło o ubrania. Przejrzała się w lustrze i stwierdziła, że wszystko leżało na niej jak ulał, a legginsy podkreślały jej pośladki i zgrabne, umięśnione nogi. Pas z ćwiekami miał raczej za zadanie odstraszać i dopełniać jej zabójczy wygląd, gdyż ani nie był wygodny, ani użyteczny. Lekko zwisał jej z bioder, ale za to błyszczał w słońcu tak mocno, iż niemal ją oślepił. Czego innego mogła się spodziewać po nekromancie? Sam ubierał się na czarno, jakby wiecznie miał żałobę. Nic więc dziwnego, że wybrał dla niej te same kolory. Przynajmniej do niego pasowała. Na swój dziwaczny sposób. Wygrzebała z dna szafy ciężkie, czarne buty, które wiele razy ratowały jej życie. Nauczyła się w nich bezszelestnie i szybko poruszać, a twarda podeszwa i jej siła, łamała zbirom szczęki. Uśmiechnęła się na tę myśl. Uwielbiała te buty. Proste, czarne trapery, z ukrytymi ostrzami w podeszwach, które przy dobrym uderzeniu wysuwały się z przodu i z tyłu. Te buty dopełniały stroju. Może w szpilkach wyglądałaby bardziej kobieco, ale nie byłaby sobą. Poza tym nie umiała w nich chodzić, a co dopiero biegać. Gdyby sprawy bardzo się skomplikowały, nie uszłaby nawet kilku metrów i na pewno by ją dopadli. W traperach miała większe szanse na ucieczkę.
   Zadowolona opuściła sypialnie i znalazła Silasa w kuchni. Standardowo przygotowywał sobie śniadanie. Bez pozwolenia. Z uśmiechem pokręciła głową, darując sobie zgryźliwą uwagę na ten temat. Szczerze mówiąc przywykła do jego aroganckiego zachowania. Z nikim się nie liczył, a tym bardziej z nią. Jej zdanie było dla niego tak ważne, jak zwłoki wokół jej domu. Wzdrygnęła się na sama myśl. Silas zamknął lodówkę i zamarł z plastrem sera w ustach. Mierzyli się chłodnymi spojrzeniami przez kilka sekund. W końcu przełknął ser i uniósł brew.
- Nie jest tak źle, - stwierdził, rzucając na kuchenny blat chleb, masło i żółty ser, który wieczorem zdążyła pokroić w plastry. - Chociaż mogło być o niebo lepiej.
- Nie stać cię na zwykłe "wyglądasz świetnie, Shelle, ładnie leżą te ciuchy"? - Podeszła do blatu i wzięła do ręki kromkę chleba. - Komplement by cię nie zabił, serio.
Wzruszył ramionami, jakby go to niewiele obchodziło. W sumie, tak pewnie było.
- Czarny to twój kolor, - zauważył, uciekając spojrzeniem. - Pasuje ci.
   No proszę, proszę. I kto by pomyślał, że nasz tajemniczy i mroczny nekromanta bywa wstydliwy? - Pomyślała, naśmiewając się z niego w duchu. Najwidoczniej domyślił się, co działo się w jej głowie, gdyż obrzucił ją najzimniejszym i najbardziej nienawistnym spojrzeniem, jakie kiedykolwiek u niego widziała. A widziała ich już wiele. Te było najgorsze. Wzdrygnęła się, ale nie odrywała od niego wzroku.
- Powiesz mi teraz, jak mniej więcej będzie wyglądała ta rozmowa? - Zapytała, przeżuwając kanapkę.
   Silas prychnął, niczym rozjuszony kot, któremu nadepnięto na ogon, i wrócił do przygotowywania śniadania.
- Sama zobaczysz. - Patrzyła na niego tak długo i tak intensywnie, że w końcu trzasnął nożem o blat. - Nie wiem, do jasnej cholery! Gdybym wiedział, dawno bym z tobą to przedyskutował i jakoś cię do tego przygotował, nie sądzisz?! A nie posyłał na śmierć z nadzieją, że może się nigdzie nie potkniesz!
- Ale po co od razu te nerwy? - Cofnęła się o krok, mrugając szybko. Widziała wokół niego falujące powietrze, jakie z reguły widzi się nad ogniskami lub asfaltem w upalne dni. Miała wrażenie, że nekromanta za chwilę stanie w płomieniach. - Przestań panikować.
   Zaśmiała się lekko, co w połączeniu z niepewnością nabrało troszkę panicznej barwy. Silas zamknął oczy i wziął kilka głębokich oddechów. Nigdy wcześniej nie tracił nad sobą panowania. To ją zaniepokoiło. Może ona podchodziła do zadania z rezerwą i pewną lekkością, ale on zdecydowanie przejmował się tym za bardzo. Chyba, że przejmował się jej życiem; tym, że może jej grozić niebezpieczeństwo. Za nim zdążyła pozbyć się z głowy tej myśli, jej policzki lekko poróżowiały i przyłapała się na tym, że nawet jej się to podoba. Szybko jednak odzyskała rezon i przybrała na twarz lekki uśmiech.
- Nic nam nie będzie. - Zapewniła go. - Pójdę tam, zaliczę tę cholerną rozmowę i jeszcze dzisiaj będziemy świętować. Damy radę.
   Posłał jej pełne niepewności spojrzenie i sztywno pokiwał głową.
- Mam brać ze sobą broń?
- Nie. - Przesunął w jej stronę talerz z kanapkami i wytarł ręce o bordowy ręczniczek. - I tak odbiorą ci ją przy bramie i oddadzą dopiero wtedy, gdy będziesz wyjeżdżać. Tam nikt nie nosi broni palnej, prócz Sanguisa, który uwielbia strzelać do ruchomego celu. - Shelle uniosła pytająco brwi. - Kiedyś dla zabawy postrzelił trzech swoich ochroniarzy, którzy drzemali pod płotem. I kazał im biegać z kulami w nogach. Ku przestrodze dla innych.
   Wcale nie chciała tego wiedzieć. A już na pewno nie teraz, kiedy mieli wyjeżdżać.
- Mogłeś powiedzieć mi o tym, w trakcie powrotu, - skarciła go, czując jak lodowata gula zalega jej w żołądku. Całkowicie odechciało jej się jeść. - Teraz dopiero zaczęłam się stresować.
- Może w końcu potraktujesz to poważnie. - Wzruszył ramionami i zerknął na zegarek. - Mamy pół godziny do odjazdu. Zrób coś ze swoją twarzą. I włosami.
   Właśnie w takich chwilach nienawidziła go najbardziej. Kiedy zaczynali ze sobą normalnie rozmawiać i miała wrażenie, że Silas choć odrobinę się przed nią otwierał, zawsze mówił coś, przez co miała ochotę go zabić. Wiedziała, że taki był jego system obronny : zranić, za nim ktoś zrani jego. Ale czasami zachowywał się gorzej niż nastolatek,w którym w okresie dojrzewania buzują hormony. Zrezygnowała z kąśliwej uwagi i oddaliła się do łazienki. Jej makijaż nigdy nie był ostry, ani rzucający się w oczy. Podkreślała jedynie oczy eyelinerem i kredką, a później nakładała na rzęsy tusz. Od niechcenia wklepała troszkę kremu nawilżającego w twarz i spryskała się drapieżnymi perfumami. Co więcej  mogła zrobić? Szczerze mówiąc nie znała się za bardzo na tych babskich sprawach. Nie była jedną z tych, które godzinami sterczały przed lustrem, by uwydatnić usta, oczy, zwęzić lub wyprostować nos i sprawić, by skóra wyglądała na młodą i idealną. Nie posiadała nawet tych wszystkich mazideł, które widziała kilka razy w drogerii w centrum miasta. Lekki makijaż, włosy zwinięte w ciasny koczek wysoko na głowie i była gotowa do drogi. Nie zamierzała się zbytnio stroić, bo i dla kogo? Na Sanguisie miała zrobić wrażenie swoimi zdolnościami, a nie świecąc cyckami, których wielkość była daleka od ideału, czy tyłkiem. Gdyby chciała, by zaciągnął ją do łóżka, poszłaby w samej bieliźnie, No, może zarzuciłaby na siebie jedwabny szlafrok. I z całą pewnością założyłaby szpilki, które przywiózł jej Silas. Pasowałyby wtedy idealnie.
- Zabiłaś się szczoteczką do rzęs czy jak idiotka wpatrujesz się w swoje odbicie? - Dobiegł ją zza drzwi poirytowany głos nekromanty, przez co zazgrzytała zębami. Och, jak bardzo go nienawidziła.
- Już wychodzę. - Po raz ostatni zerknęła na siebie w lustrze, odetchnęła głęboko i ruszyła do wyjścia. - Zachowujesz się jak rasowy facet. Nie było mnie raptem pięć minut.
- I o pięć za długo. - Rzucił jej skórzaną kurtkę i wskazał drzwi. - Do auta.
   Miała ochotę uderzyć go czymś ciężkim w głowę tak mocno, by na długo stracił przytomność i z trudem się powstrzymała. Nienawidziła, kiedy traktował ją w ten sposób. Górował nad nią, bo wiedział od niej o wiele więcej i dawkował informacje, ale gdyby nie to, odpłaciłaby mu się. I zrobi to, kiedy tylko nadarzy się taka okazja. Posłusznie, choć nerwowo, wsiadła do jego czarnego SUVa i zapięła pasy. I dopiero wtedy dotarło do niej, jak bardzo się denerwuje. Silas zajął miejsce kierowcy i zatrzasną za sobą drzwi z taką siłą, że zatrząsł się cały samochód. Odpalił silnik i gwałtownie wykręcił auto, aż wskoczyło na piaszczystą drogę, prowadzącą do jej domu. Tym razem cel ich podróży był inny i choć bardzo chciała zachować pogodę ducha, burzowe chmury nad głową Silasa, niszczyły jej dobre nastawienie i spokój duszy.


_______________________________________
Jestem dumna. Nie tyle z rozdziału, co z powrotu weny. Dwa rozdziały jestem do przodu, co bardzo mnie cieszy. I mam całkiem dużo werwy i natchnienia, by napisać kilka kolejnych. 
Myślę, że następna notka pojawi się jakoś w święta - nie żeby to był prezent xD
Pozdrawiam! ^^

3 komentarze:

  1. Chwila wolnego czasu? Może kawy? A może czwarty rozdział Czerwonego Piachu?

    Wpadłaś do mnie dosłownie minutkę przed publikacją, idź ty ;D.
    Twój rozdzialik też muszę nadrobić. Jak mi się kurde nic nie chce! Tylko bym leżała. No nic, zapraszam :).

    OdpowiedzUsuń
  2. Silas! Silas! Silas! Litości miejcie nade mną niebiosa, chyba się zakochałam xD
    " - Kiedy już przestaniesz zabijać mnie w swojej głowie na tysiąc sposobów, przymierz to, co ci przywiozłem. [...] Rusz się, nie mamy całego dnia.
    Zabiła go w głowie jeszcze raz [..]. "
    To jest chyba mój ulubiony moment. Nie mam pojęcia dlaczego. Oczywiście drugim, ulubionym momentem jest chwila w której Silas traci nad sobą panowanie. Lubię takie rzeczy, oj lubię. Odrąbywane kończyny, psychiczne urazy z czasów dzieciństwa, strach przed utratą życia... mogłabym o tym czytać godzinami. Powinnam zacząć się leczyć. Zastanawiam się nad jego reakcją obronną i jej przyczyną: uraz z dzieciństwa nekromanty, otoczenie Sanguisa czy może w ogóle coś innego?
    Ciężkie buty, powiadasz? Ja kupiłam sobie ostatnio coś takiego: http://www.talon-hauts.com/images/product_images/popup_images/1936_0.jpg xD
    PS Może mi nie uwierzysz, ale dodałam nowy rozdział...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kaeru, tak przy okazji, właśnie dzisiaj spojrzałam na link, który podałaś do butów. Genialne są! Tylko dla mnie za wysokie xD Z moim talentem połamałabym sobie nogi. Jakby były na płaskiej podeszwie to z chęcią bym je kupiła. Cudo *.*

      Usuń